Wieloryb i słoń
(Zapraszam do zapoznania się do luźnego tłumaczenia artykułu wstępnego miesięcznika Glass Audio z 1997 roku dotyczącego placebo i audiofilizmu)
Choć słuchanie odtwarzanej muzyki może wydawać się jedynym obszarem oddziaływania, jestem prawie pewien, że istnieją dwa takie obszary. I nie chodzi tu bynajmniej o wpływ efektów pomieszczenia czy cech sali koncertowej, ale o umysł.
Ciekawą anegdotę przytacza lekarz Lewis Thomas, pisząc o swoim ojcu, który był także fizjoterapeutą. Starszy Thomas praktykował medycynę na Brooklynie w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku. W tamtych czasach medycyna była nadal w dużej mierze homeopatyczna i brakowało wiarygodnych, naukowych informacji na temat dostępnych leków. Brak ten był źródłem głębokiego i ciągłego niepokoju w jego walce z dolegliwościami pacjentów. Zauważył jednak, że chociaż niektórym pacjentom przepisywał leki niewiele więcej warte niż placebo, czyli środków bez dowodów skuteczności, stan pacjentów często się poprawiał, a sami pacjenci ostatecznie wracali do zdrowia.
Truizmem jest stwierdzenie, że w podstawowym sensie lekarze nie leczą ludzi. To ciało leczy ciało, oczywiście, z pomocą lekarzy, ale większość pracy wykonują przede wszystkim mechanizmy samego organizmu. To, co tutaj opisuję, jest bardzo dobrze udokumentowanym zjawiskiem: efektem placebo. Jego skuteczność zależy najwyraźniej od wiary pacjenta, że lek wyleczy jego dolegliwości. Czy uzdrowienie jest prawdziwe? To zależy od tego, kogo zapytasz.
Thomas senior był z jednej strony zażenowany wynikami działania lekami placebo i jednocześnie zadowolony ze stanu pacjenta. Tęsknił jednak za niezawodnym, naukowo potwierdzonym lekarstwem, które mógłby podać z większą pewnością efektu działania, zamiast polegać na wierze pacjenta w niego jako lekarza.
Zamiłowanie społeczności inżynierów do dokładnej wiedzy na temat natury cech fizycznych i zachowań świata dało nam wszystkim z jednej strony niesamowite dary a z drugiej niestety także pewne straszliwe możliwości. Nikt nie zaprzeczy, że eksperymentalny dowód funkcjonowania świata fizycznego nie jest wartościowy, zarówno ze względu na wynik, jak i jako przedsięwzięcie ludzkie. Ale istnieją granice tego, co wiemy.
Jeśli miłośnik słuchania muzyki buduje przedwzmacniacz i stwierdza, że mieszanka zastosowanej cyny ma wpływ na jego brzmienie, wówczas jego doświadczenie tej różnicy jest dla niego realne. Może to być zarówno fakt fizyczny, a może mentalny - w zasadzie nie wiemy który.
Niektórzy uważają, że efekt placebo można sprawdzić metodami podwójnej ślepej próby. Jednakże podwójna ślepa próba nie jest eksperymentem naukowym w ścisłym tego słowa znaczeniu. Nie uwzględnia bowiem ludzkiej zmiennej dotyczącej reakcji emocjonalnej na sam test i nie określa ilościowo, jaka może to być zmienna. Nie określa i nie może określić, w jaki sposób test wpływa na jego uczestnika. Być może pewnego dnia ktoś dowie się, jaki wpływ ma proces podwójnej ślepej próby na uczucia osób biorących udział w teście. Dopóki tego nie zrobimy, zmienna ta nie jest kontrolowana, a musi nią być, aby pojedyncza testowana zmienna była istotna z naukowego punktu widzenia.
Długotrwała debata między subiektywizmem a nauką przypomina raczej wojnę między wielorybem a słoniem. Ważną rzeczą w przypadku uczestników tej debaty jest to, że jedna i druga strona są ssakami, ale zamieszkują różne środowiska, które prawie się wykluczają.
Czy zwodzi ciebie lub samą siebie osoba, która kupuje nowy kabel, drogi kondensator lub inną lutownicę i wierzy, że dzięki temu jej system odsłuchowy będzie lepiej brzmiał? Każda odpowiedź inna niż „nie wiemy” ma charakter spekulacyjny. Wobec braku profesjonalizmu pozostaje nam właściwy agnostycyzm. Wszystko inne może być emocjonalne i łagodnie rzecz ujmując nieuprzejme. Żadna dyscyplina nie jest wszechwiedząca. Nasza rzetelna, powtarzalna wiedza jest z jednej strony cudowna, ale z drugiej strony malutka w porównaniu z tym, czego nie wiemy o otaczającym nas świecie.
To, czego nie wiemy o sobie i o tym, jak funkcjonujemy, szczególnie psychicznie, jest znacząco duże. Jeśli subiektywista wierzy, że słyszy ulepszoną wersję odtwarzanego dźwięku w wyniku jakiejś zmiany – niezależnie od tego, jak mało wymierne dowody mogą mieć naukowe podstawy dla tego efektu – odczucia i skutki u tego konkretnego człowieka są mimo to rzeczywiste. W pewnym sensie jest to ta sama kategoria, co całe nasze systemy oparte na metodzie stereofonii Blumleina. Czy wiemy, ile znaczy wiara, a ile fizyczność? Czy to, co słyszymy w pomieszczeniu odsłuchowym z odtwarzanego nośnika, jest fizyczną repliką tego, co słyszeliśmy w miejscu nagrania? Jak bardzo nasze umysły i uczucia wnoszą swój wkład do tego doświadczenia?
Każdy ma swój system wierzeń i lubi go. Wszyscy musimy mieć wystarczającą pewność, że w ramach tego systemu, będziemy pracować z radością i pozytywnym nastawieniem, nie próbując robić z niego broni, która mogłaby zniszczyć lub zdyskredytować innych. Rozwój nauki w medycynie radykalnie zmniejszył zapotrzebowanie na placebo. Być może nadejdzie dzień, kiedy będziemy wiedzieć wystarczająco dużo o procesie reprodukcji muzyki – i o tym, jak ludzki mózg przetwarza ten proces – że będziemy potrzebować mniej placebo i w tym obszarze. (E.T.D)
(Luźne tlumaczenie artykułu wstępnego z miesięcznika Glass Audio 9.5.1997.)